1 / 67

Elena Rawbiecka - Redaktor naczelna "Birży Informacji" -gazety

naava
Download Presentation

Elena Rawbiecka - Redaktor naczelna "Birży Informacji" -gazety

An Image/Link below is provided (as is) to download presentation Download Policy: Content on the Website is provided to you AS IS for your information and personal use and may not be sold / licensed / shared on other websites without getting consent from its author. Content is provided to you AS IS for your information and personal use only. Download presentation by click this link. While downloading, if for some reason you are not able to download a presentation, the publisher may have deleted the file from their server. During download, if you can't get a presentation, the file might be deleted by the publisher.

E N D

Presentation Transcript


  1. Stanisław Szuszkiewicz - Ostatni przywódca sowieckiej Białoruskiej SSR i pierwszy prezydent niepodległej Białorusi. Po dojściu Łukaszenki do władzy znalazł się w opozycji, jako zagorzały krytyk polityki białoruskiego dyktatora. Reżim odpłacił mu się upokarzająco niską emeryturą - jako były prezydent dostaje 2 dolary miesięcznie. Obecnie popiera Aleksandra Milinkiewicza.

  2. Andżelika Borys - Od dziesięciu lat działaczka Związku Polaków na Białorusi. W  2005r. została prezesem Związku, ale władze białoruskie jej nie uznały. Borys stanęła na czele buntu białoruskich Polaków, była wielokrotnie przesłuchiwana i prześladowana przez władze. Zyskała poparcie polskich władz i polityków. Obecnie stoi na czele nielegalnego Związku Polaków, działającego w podziemiu.

  3. Anatol Lebiedźka - lider Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, najważniejszej opozycyjnej partii liberalnej. Lebiedźka jest jednym z założycieli opozycyjnej koalicji wyborczej "Piątka plus". Jako jeden z czołowych opozycjonistów  był wielokrotnie zatrzymywany i przesłuchiwany, a w czasie demonstracji w Mińsku w październku 2004r. brutalnie pobity przez milicję.

  4. Elena Rawbiecka - Redaktor naczelna "Birży Informacji" -gazety z Grodna, która została zamknięta za obrazę prezydenta Aleksandra Łukaszenki.

  5. Józef Porzecki - Gdy w marcu ubiegłego roku Józefa Porzeckiego, wiceprezesa Związku Polaków na Białorusi wypuszczono z aresztu po odbyciu dziesięciodniowego aresztu mógł być pewien jednego: za kratkami grodzieńskiego aresztu spędzi jeszcze niejedną noc. Nie mylił się: jako jeden z najważniejszych działaczy opierającego się władzom Związku Polaków był kilkakrotnie aresztowany. Mimo tej przykrej rutyny aresztowań Porzecki nie przyzwyczaił się do więziennej celi. To rujnuje człowieka -przyznaje Porzecki. Zimą lodowata, a latem upalna jak wnętrze pieca cela, przeraźliwa wilgoć i robactwo, spanie na gołych deskach, brak powietrza to codzienność w białoruskich aresztach. Działacze tacy jak Porzecki mogą się tam znaleźć w każdej chwili, wystarczy donos "uczciwego obywatela".

  6. Irina Czarniaka - Niezależna dziennikarka - grodzieńska korespondentka tygodnika związków zawodowych „Biełaru-ski Czas", kilkakrotnie była administracyjnie karana za zbieranie i publikowanie informacji nie przychylnych władzy.

  7. Nikołaj Awtuchowicz - Przedsiębiorca z Wołkowyska, który w ubiegłym roku rozpoczął prywatną krucjatę przeciwko skorumpowanym i nieuczciwym urzędnikom reżimu Łukaszenki. Kilkakrotnie prowadził manifestacyjne głodówki i mobilizował drobnych przedsiębiorców do oporu przeciw władzom. W październiku ubiegłego roku został aresztowany i do dzisiaj siedzi w więzieniu w Grodnie.

  8. Paweł Mażejka - dziennikarz zamkniętej przez władze gazety "Pahonia" z Grodna, w 2002r. aresztowany i skazany na dwa lata więzienia za szkalowanie dobrego imienia prezydenta. Obecnie rzecznik prasowy opozycyjnego kandydata na prezydenta Aleksandra Milinkiewicza. Paweł nie lubi się przechwalać swoimi osiągnięciami. A te są nie byle jakie: ma zaledwie 27 lat a jest jednym z najbardziej znienawidzonych przez władze dziennikarzy. Właściwie nawet trudno nazwać go dziennikarzem, bo władze formalnie zabroniły mu wykonywania zawodu.

  9. Białoruski Front Narodowy z trudem utrzymuje jedną siedzibę  w Mińsku. Jedna z największych partii opozycyjnych działa praktycznie półlegalnie, a główne biuro w skromnych pomieszczeniach rozsypującej się kamienicy jest stale nachodzone przez milicyjne rewizje. Ale to nie warunki w jakich spotykają się działacze BNF są najbardziej uciążliwe. Znacznie trudniejsze do zniesienia są notoryczne kontrole, rekwizycje pozostającego na wyposażeniu przestarzałego sprzętu komputerowego, szykany ze strony milicji.

  10. Jedyny w Grodnie porządniejszy hotel, "Turist" zawsze był miejscem podejrzanym. W hotelu zatrzymują się emisariusze zagranicznych fundacji i organizacji pozarządowych, by  knuć spiski razem z białoruskimi opozycjonistami. A wszystko pod czujnym okiem KGB, które podsłuchuje gości i obserwuje bacznie kto wchodzi i wychodzi z "Turista". Hotelowe korytarze tchną sowieckim surrealizmem i sprawiają wrażenie, jakby czas się w nich zatrzymał w epoce, gdy służby bezpieczeństwa bezwzględnie tropiły dysydentów. Niestety, na Białorusi nie jest to tylko wrażenie: i dysydenci i kagiebiści są bardzo realni.

  11. Prace Dimy Iwanowskiego pokazują tęsknotę za inną Białorusią: bogatszą, europejską, krajem z bogatymi tradycjami. Cała pracownia Iwanowskiego jest pełna "matejkowskich" obrazów bitew, ale również całkiem współczesnych, celnych komentarzy do rzeczywistości politycznej. Takie prace nie mają większych szans na publikację poza ukrytą w podwórzu jednej z grodzieńskich kamienic pracownią artysty. Z państwowego budżetu dotowana jest jedynie twórczość związana z tradycjami ZSRR i wojny światowej, bądź przaśna sztuka ludowa. Pozostali twórcy są skazani na garażowe pracownie i ekspozycje w wąskim kręgu zaufanych znajomych.

  12. Obchody zakończenia II wojny światowej były najważniejszym wydarzeniem na Białorusi w ubiegłym roku. Święto zwycięstwa było maksymalnie wykorzystane przez propagandę Aleksandra Łukaszenki, by udowodnić Białorusinom jak bardzo prezydent dba o sowieckie tradycje i weteranów. Na polecenie najwyższych władz z Mińska wszystkie okna wystawowe, jak to z grodzieńskiej ulicy, zalepiono rocznicowymi plakatami. Reklamy i wystawy towarów zastąpiono obrazkami "krasnoarmiejców" i peanami na cześć zwycięskiej armii czerwonej. Nie wszyscy sklepikarze dobrowolnie rezygnowali ze swoich wystaw. Wówczas mogli się przekonać, co znaczy brak wiary w sowiecką tradycję. Oporni płacili kary, a ich sklepy nawiedzały nieprzewidziane inspekcje sanitarne, pożarowe i inne. W efekcie ulice białoruskich miast do dziś pełne są rocznicowych plakatów, bo sprzedawcy na wszelki wypadek ich nie zdejmują.

  13. Oficjalna propaganda państwowa na Białorusi niemal codziennie podaje w telewizyjnych serwisach informacyjnych, że sytuacja gospodarcza kraju stale się poprawia, a bieda i bezrobocie to problemy gnębiące sąsiadów: Polskę, Rosję i kraje UE. Propaganda wyklucza, by na Białorusi w ogóle funkcjonowały takie zjawiska jak nędza, czy brak pracy. Według oficjalnych mediów sytuacja emerytów i rencistów jest wręcz najlepsza w Europie, bo dostają regularnie sowite renty i mają mnóstwo ulg socjalnych. Prawda z ulic białoruskich miast jest jednak inna: co drugi emeryt, rencista, lub nawet pracownik ogromnej sfery budżetowej wiąże koniec z końcem tylko dzięki dorabianiu "na boku". Najpopularniejsze sposoby na przeżycie to handel warzywami i owocami z podmiejskich działek i handlowe podróże do Polski, na Litwę i do Rosji (aby przewieźć choć karton papierosów, trochę mydła, proszek do prania).  W ostatnich latach, na skutek rosnących cen energii i podstawowych produktów oraz niewydolności gospodarki poziom życia na Białorusi dramatycznie spada. Prawdziwym skarbem jest działka, dzięki której można przynajmniej uzbierać żywnościowe zapasy na zimę.

  14. Na Białorusi przenikają się tradycje chrześcijańskie, pogańskie i sowieckie. To efekt skomplikowanej historii kraju, który nigdy nie był samodzielnym bytem państwowym, a jedynie wchodził w skład okolicznych mocarstw: ruskich księstw, Litwy, Rzeczpospolitej, Cesarstwa Rosyjskiego, Polski i Związku Sowieckiego. Przez wieki na białoruskich ziemiach mieszały się kultury, narody, tradycje i religie, a wielkie ideologie toczyły swoje boje o prymat nad duszami Białorusinów. Ta mieszanka, którą jak na dłoni widać choćby w czasie tradycyjnych odwiedzin u zmarłych bliskich na cmentarzach, jest bogactwem, ale też zmorą współczesnej Białorusi. Większość mieszkańców tego kraju tak naprawdę nie czuje swojej tożsamości narodowej, a na pytanie, "kim są?", najchętniej odpowiadają: my tutejsi.

  15. Partyzanckie tradycje są starannie pielęgnowane przez białoruskie władze. Wizerunek Białorusi - kraju partyzantów, którzy na zapleczu frontu pokonali hitlerowską armię jest bardzo ważny dla reżimu Aleksandra Łukaszenki, dzięki niemu może mobilizować poparcie ponad dwumilionowej rzeszy emerytów pamiętających czasy wojny. To dla nich organizowane są rocznicowe festyny i partyzanckie święta. Wsparcie weteranów kupowane jest niewielkim kosztem: trochę wódki, trochę kiełbasy, występy ludowych zespołów, a to wszystko okraszone sentymentalno-kombatanckim sosem państwowej propagandy. Tak niewiele, ale dla ludzi, którzy przeżyli tragedię wojny, a potem trudne lata sowieckiej odbudowy kraju ten symboliczny gest i zapewnienia prezydenta, że żyją w spokojnym kraju, wystarczają, by wielbić Aleksandra Łukaszenkę.

  16. "Wielki błękit" na Białorusi nie oznacza tęsknoty za pięknem tropikalnych mórz. W ponurej rzeczywistości posowieckiej republiki błękit to barwa wszędobylskiego kiczu.  Farbą błękitną malowane są wiejskie płoty i przystanki autobusowe, ściany, latarnie i sztuczne kwiatki w restauracjach i wagonach kolejowych. Wydawałoby się, że jakiś sprytny strateg od technik manipulowania ludźmi w urzędzie prezydenta Łukaszenki wymyślił, że błękit ma kojący wpływ na duszę Białorusinów i kazał pomalować kraj takimi barwami. Może obywatele są spokojniejsi i bardziej pewni szczęścia, jakie ich spotkało, że urodzili się na Białorusi, gdy widzą wokół tyle błękitu? Prezydenccy urzędnicy nie są jednak aż tak sprytni, mają za to bardzo niskie poczucie estetyki: błękitna farba jest po prostu najtańsza, dlatego maluje się nią płoty, bramy i ściany. Nawet drobne ozdoby muszą mieć w sobie coś błękitnego, żeby się nie wychylać z szeregu, jak to w porządnej sowieckiej republice powinno być. Nadzieja na zmianę białoruskiej rzeczywistości to także wiara, że kiedyś uda się przemalować kraj z okropnych, urzędowych barw na kolorowo. Na razie jednak Białoruś tonie w smutnym błękicie.

  17. Poruszanie się po Białorusi nie jest proste: drogowskazów nie ma, a z największych miast do stolicy jeździ jeden pociąg dziennie. Większość małych miejscowości jest odcięta zimą od świata, a drogi są puste przez wiele kilometrów, bo samochodów wciąż jest stosunkowo mało.

  18. To nie powinno już jeździć, a jednak Białorusini potrafią dokonywać cudów ze swoimi archaicznymi maszynami. Zaradność mieszkańców Białorusi przekracza granice wyobraźni.

  19. W mieszkaniu pierwszego prezydenta niepodległej Białorusi, Stanisława Szuszkiewicza sadzonki papryki zajmują ważne miejsce. Profesor fizyki i były prezydent musi utrzymywać się z emerytury wysokości 2 dolarów. Został w ten sposób ukarany przez Łukaszenkę za działalność opozycyjną. Sadzonki wiosną pojadą na działkę pod Mińskiem, dzięki czemu rodzina Szuszkiewicza będzie miała warzywa na zimę.

  20. "Wyrosłem wśród roślin i zwierząt" - powiedział Aleksander Łukaszenko i rzeczywiście praca na roli jest zdaniem prezydenta najwyższą wartością. Niestety ciężka praca w państwowych przedsiębiorstwach rolnych - kołchozach, nie jest wysoko ceniona. Praca w kołchozach to rodzaj współczesnej pańszczyzny - kołchoźnicy przez większą część roku dostają za swoją pracę zamiast pieniędzy skromne pożywienie. Dlatego też kołchoźnicy traktują własność państwową jako niczyją - poziom kradzieży i niszczenia mienia państwowego na wsi jest zatrważający.

  21. Wiara jest dla mieszkających na Białorusi Polaków najważniejsza dla zachowania własnej tożsamości narodowej i kulturowej. Wielu starszym Polakom, pamiętającym lata prześladowań w Związku Sowieckim wydawało się, że we współczesnej Białorusi kościoły mogą normalnie funkcjonować. Ale w państwie Aleksandra Łukaszenki katolicy znowu spotykają się z szykanami ze strony władz. Księży katoliccy z Polski coraz częściej nie dostają białoruskich wiz. Tym razem katolicy znaleźli się na celowniku, jak cała polska mniejszość, bo są oskarżani o antypaństwową działalność. Szykany są czasem całkiem prozaiczne, ale niezwykle uciążliwe: np. zakaz prowadzenia procesji w czasie Bożego Ciała na ulicy, bo łamie ona prawo o zakazie zgromadzeń publicznych. Procesja jest w oczach władz nielegalnym zgromadzeniem. Dlatego latem ubiegłego roku wierni odprawiali swoje procesje na terenach przy kościelnych, bądź na cmentarzu, a prowizoryczne ołtarze montowali na drzewach, tak jak we wsi Esjmonty na Grodzieńszczyźnie.

  22. Kolorowy, zglobalizowany świat wkracza gdzieniegdzie do białoruskich miast. Niestety zwykły fastfood jest postrzegany jako oaza luksusu. Bary McDonalda to miejsce schadzek, biznesowych spotkań nielicznych bogatych Białorusinów, specjalnych weekendowych obiadów rodzinnych i wycieczek z prowincji.

  23. Białorusini mawiają, że Bóg rozdając narodom ziemię dał im najpiękniejszy kawałek, jednak po chwili namysłu, by przypomnieć im, że życie nie jest sielanką, podarował im głupią władzę.

  24. Na Białorusi miasto to trochę większa wieś. W czasach sowieckiej industrializacji mieszkańcy wsi byli na siłę osiedlani w miastach. Do dzisiaj, mimo mieszkań w wielkomiejskich blokowiskach wielu Białorusinów czuje się mentalnie przynależnymi do kultury wiejskiej.

More Related