1 / 36

Warsztaty skutecznego pisania tekstów 9.

Warsztaty skutecznego pisania tekstów 9. Prof. dr hab. Marek Świdziński Zakład Językoznawstwa Komputerowego Instytut Języka Polskiego UW e-mail: m .r.sw idz inski @uw.edu.pl Konsultacje: wtorek 15.30-16.30, pok. 1 http://www.mswidz.republika.pl. STYLIZACJE. NEKROLOGI. Bajki.

jeneva
Download Presentation

Warsztaty skutecznego pisania tekstów 9.

An Image/Link below is provided (as is) to download presentation Download Policy: Content on the Website is provided to you AS IS for your information and personal use and may not be sold / licensed / shared on other websites without getting consent from its author. Content is provided to you AS IS for your information and personal use only. Download presentation by click this link. While downloading, if for some reason you are not able to download a presentation, the publisher may have deleted the file from their server. During download, if you can't get a presentation, the file might be deleted by the publisher.

E N D

Presentation Transcript


  1. Warsztaty skutecznego pisania tekstów9. Prof. dr hab. Marek Świdziński Zakład Językoznawstwa Komputerowego Instytut Języka Polskiego UW e-mail: m.r.swidzinski@uw.edu.pl Konsultacje: wtorek 15.30-16.30, pok. 1 http://www.mswidz.republika.pl

  2. STYLIZACJE. NEKROLOGI

  3. Bajki Dominika: Bajka o koraliku Małgosia: Czerwona sukienka Ania: plik Bajka_Anna Prochenka.docx

  4. Bajka o koraliku Zdarzyło się, że w dniu porodu przez wioskę przejeżdżał cygański tabor. Jedna z Cyganek, zwabiona kwileniem nowo narodzonego dziecka, małej Ani, weszła niepostrzeżenie do izby i, niepytana, zaczęła przemawiać: mąż tej dziewczynki uczyni ją najszczęśliwszą na świecie... – Ale jak, jak go znajdzie? – zapytała strwożona matka. – Uwolnić go może tylko pocałunek ukochanej. Ukrywa się pod postacią zwierzęcia. – Jakiego, dobra kobieto? Cyganki jednak nie było już w chacie, niemal rozpłynęła się w powietrzu. Przed wyjściem jednak zdążyła niepostrzeżenie rzucić na podłogę drobny, niebieski koralik.

  5. Bajka o koraliku Dziewczynka wychowywała się w szczęściu i zdrowiu, sąsiedzi już od dawna rozprawiali o jej niespotykanej urodzie. W dniu osiemnastych urodzin rodzice postanowili wyprawić ukochanej córce wspaniałe przyjęcie. Kiedy zaczęli dokładnie sprzątać izbę, ich oczom ukazał się zostawiony tam przez Cygankę koralik, przypominając o tajemniczej przepowiedni. Małżonkowie chwycili się za ręce i uznali, że przyszła pora, aby ujawnić córce, co zdarzyło się w dniu jej urodzin. – Czyli teraz... powinnam całować żaby, konie i motyle? – była bardzo przejęta.  – Córeczko, oczywiście do niczego cię nie zmuszamy. Jeśli twoim przeznaczeniem jest spotkać cudownego mężczyznę, znajdziesz go nawet tutaj.

  6. Bajka o koraliku Anna nie spała całą noc. Nad ranem zdecydowała, że wyruszy w podróż, poszukać swojego księcia z bajki. Chodziła od wsi do wsi, oswajała kolejne zwierzęta, a one lgnęły do niej niespotykanie łatwo. Z czasem nauczyła się opiekować chorymi istotami, które po wyleczeniu nie odstępowały jej na krok. Zamieszkała w jednej z opuszczonych chat na skraju którejś wsi, a ludzie, wdzięczni za pomoc w uratowaniu trzód i stad przynosili jedzenie i ubrania. Tak Anna dożyła swoich dni i jeszcze kilka pokoleń pamiętało o dzielnej kobiecie, która potrafiła pomóc każdemu zwierzęciu. A co z poszukiwaniem księcia? Anna zapomniała o tym w połowie swojego życia, uznając, że swoje szczęście już znalazła. I pewnie miała rację.

  7. Czerwona sukienka Niedawno temu, mała Małgorzata - dość cycata – postanowiła poderwać małolata. Wybrała się na spacer do swej babci, by dowiedzieć się jak zrobić ciasto marchewkowe. Jej pomysł na miłość – przez żołądek do serca, wydawał się nieskomplikowany a wręcz idealny. Małgorzata tego deszczowego dnia ubrała się, zatem wyjątkowo nagannie, nieskromnie i skąpo. Jej krótka czerwona sukienka zwiewnie unosiła się w rytm wiejącego wiatru. Przez niebywały przypadek podczas spaceru do młodej babci spotkała swego ukochanego. Urodą on grzeszył niczym olbrzymi wilkołak, więc nieco przestraszył naszą polską Margaret. Niewiasta tak mu zakręciła w głowie, podskakując w strugach deszczu w swej czerwonej sukmanie, iż chłopiec postanowił ją pocałować. Ponieważ miał on zdolności krwiożercze wygryzł z ciała Małgorzaty jej sukienkę. Dziewczę pół nagie i przerażone, mało tego – przemoknięte, uciekło do domu, skomląc i krzycząc: „Ja dla Ciebie – draniu, ciasto chciałam upiec, a ty mnie sam chciałbyś jeść”.

  8. Czerwona sukienka Mężczyzna wcale nieprzerażony obrotem swoich emocji, poczuł się niezwykle głodny. Po dziewczynie została mu jedynie czerwona kiecka. Przebrany w nią, pamiętając ostatnie słowa dziewczyny, wyruszył po ciasto młodej babci, najeść się do syta. Wszedł, zatem do bloku w którym mieszkała rodzina Małgosi. Babcia otworzyła drzwi i parsknęła śmiechem:  -Małgosiu, a co ty masz takie wielkie, owłosione nogi?  -Babciu, bo jestem bardzo głodna i nie miałam czasu ich ogolić.  -Małgosiu, a co ty masz takie żółte, szczerbate zęby?  -Babciu, bo z głodu wszystkie mi wypadły.  -Chłopcze w czerwonej sukience, czorcie diabelski, a czy ty myślisz, że ja nie wiem jak wygląda moja wnuczka? – zaśmiała się i wciągnęła przebierańca do mieszkania.

  9. Czerwona sukienka Na nieszczęście chłopaka, babcia miała trzydzieści lat i dużo siły w rękach. Młodemu mężczyźnie lanie sprawiła tak soczyste, aż deszcz za oknem się uspokoił i przestał padać. Morał z bajki taki: nie ubieraj czerwonej sukienki, dziewczyno miła, bo chłopakowi tylko sprawisz podwójne, wielkie limo.

  10. Interpunkcja Niedawno temu {,} mała Małgorzata - dość cycata – postanowiła poderwać małolata. Wybrała się na spacer do swej babci, by dowiedzieć się {,} jak zrobić ciasto marchewkowe. Jej pomysł na miłość – przez żołądek do serca {,} wydawał się nieskomplikowany {, } a wręcz idealny. Małgorzata tego deszczowego dnia ubrała się {,} zatem wyjątkowo nagannie, nieskromnie i skąpo. Jej krótka czerwona sukienka zwiewnie unosiła się w rytm wiejącego wiatru. Przez niebywały przypadek podczas spaceru do młodej babci spotkała swego ukochanego. Urodą on grzeszył niczym olbrzymi wilkołak, więc nieco przestraszył naszą polską Margaret. Niewiasta tak mu zakręciła w głowie, podskakując w strugach deszczu w swej czerwonej sukmanie, iż chłopiec postanowił ją pocałować. Ponieważ miał on zdolności krwiożercze {,} wygryzł z ciała Małgorzaty jej sukienkę. Dziewczę pół nagie i przerażone, mało tego – przemoknięte, uciekło do domu, skomląc i krzycząc: „Ja dla Ciebie – draniu, ciasto chciałam upiec, a ty mnie sam chciałbyś jeść”.

  11. Interpunkcja Mężczyzna wcale nieprzerażony obrotem swoich emocji {,} poczuł się niezwykle głodny. Po dziewczynie została mu jedynie czerwona kiecka. Przebrany w nią, pamiętając ostatnie słowa dziewczyny, wyruszył po ciasto młodej babci {,} najeść się do syta. Wszedł {,} zatem do bloku {,} w którym mieszkała rodzina Małgosi. Babcia otworzyła drzwi i parsknęła śmiechem: […]  - Chłopcze w czerwonej sukience, czorcie diabelski, a czy ty myślisz, że ja nie wiem {,} jak wygląda moja wnuczka? – zaśmiała się i wciągnęła przebierańca do mieszkania.

  12. Nowe wersje Maria […] -Małgosiu, a co ty masz takie wielkie, owłosione nogi? – spytała chłopca. -Babciu, bo jestem bardzo głodna i nie miałam czasu ich ogolić – odparł ten bezczelnie. -Małgosiu, a co ty masz takie żółte, szczerbate zęby? – nie dawała za wygraną babcia. -Babciu, bo z głodu wszystkie mi wypadły – wyszczerzył się pożeracz Małgosi. -Chłopcze w czerwonej sukience, czorcie diabelski, a czy ty myślisz, że ja nie wiem, jak wygląda moja wnuczka? – zaśmiała się kobieta i wciągnęła przebierańca do mieszkania. Na nieszczęście chłopaka (bez przecinka) babcia miała trzydzieści lat i dużo siły w rękach. Młodemu mężczyźnie lanie sprawiła tak soczyste, aż deszcz za oknem się uspokoił i przestał padać.  Morał z bajki taki: nie zakładaj czerwonej sukienki, dziewczyno miła, bo chłopakowi tylko sprawisz podwójne, wielkie limo.

  13. Nowe wersje Ania Niedawno temu, mała Małgorzata - dość cycata – postanowiła poderwać małolata. Wybrała się na spacer do swej młodej, acz doświadczonej w ars amandi babci, by dowiedzieć się jak przygotować murzynka z chili. Czekolada i chili- niezawodne afrodyzjaki- bez problemu pokonają trasę na linii Żołądek- Serce.   W wyjątkowo deszczowy dzień Małgorzata ubrała się równie wyjątkowo: nagannie, nieskromnie i skąpo. Jej krótka czerwona sukienka zwiewnie unosiła się w rytm wiejącego wiatru. Przez niebywały przypadek podczas spaceru do młodej babci spotkała ukochanego. Nie grzeszył urodą, gdyż przypominał olbrzymiego wilkołaka. Strach pomyśleć, jak prezentował się przy pełni księżyca... Niespodziewane spotkanie sprawiło, że dziewczyna podskoczyła z przerażenia. Sukienka przez ułamek sekundy odkryła dziewczęce udo, szczupłe i powabne. Chłopiec pocałował Małgorzatkę. Stracił przy tej okazji zdolność powściągania wilkołaczych zapędów i odgryzł kapturek sukienki.

  14. Nowe wersje Apetyt chłopca został rozdrażniony, a po dziewczynie został jedynie fragment czerwonej tkaniny. Założywszy go na głowę, przypomniał sobie ostatnie słowa dziewczyny, więc wyruszył do młodej babci, by najeść się do syta. Wszedł do bloku w którym mieszkała rodzina Małgosi. Babcia otworzyła drzwi i parsknęła śmiechem:  - Małgosiu, a co ty masz takie wielkie, owłosione nogi?  - Babciu, bo jestem bardzo głodna i nie miałam czasu ich ogolić.  - Małgosiu, a co ty masz takie żółte, szczerbate zęby?  - Babciu, bo z głodu wszystkie mi wypadły.

  15. Nowe wersje - Chłopcze w czerwonej sukience, czorcie diabelski, a czy ty myślisz, że ja nie wiem, jak wygląda moja wnuczka? – zaśmiała się i wciągnęła przebierańca do mieszkania.  Na nieszczęście chłopaka, babcia miała trzydzieści lat i dużo siły w rękach. Młodemu mężczyźnie lanie sprawiła tak soczyste, aż deszcz za oknem się uspokoił i przestał padać.   Morał z bajki taki: nie ubieraj czerwonej sukienki, dziewczyno miła, bo na uszczerbek możesz narazić ją i lubego twego.

  16. Nowe wersje Małgosia plik bajka m.lyszyk_Malgosia Lach.docx

  17. Nowe wersje Marek Zdarzyło się, że Małgorzata, dość cycata, postanowiła poderwać pewnego małolata. A miała jednego na oku, Drakusia. Wybrała się na spacer do babci po przepis na pomidorową, tylko bez śmietany. Pomysł na miłość – przez żołądek do serca – jest nieskomplikowany, a wręcz idealny. Ten, o którym myślała, gustował w kolorystyce. Małgorzata więc w ten dzień deszczowy ubrała się wyjątkowo nagannie, nieskromnie i skąpo. Krótka czerwona sukienka zwiewnie unosiła się w powiewach wiatru, nie przestając wszakże oblepiać całokształtu, bo przecież lało. Traf zrządził, że małolat zmierzał w tymże kierunku. Śliczny on nie był, jak to wilkołak: te kły sterczące do przodu... Małgorzata co prawda nic nie widziała w strugach ulewy, ale jemu wiele nie było trzeba: czerwona sukienka! Złapał ją od tyłu za ramiona. - Cześć, mała! A dokąd to cię niesie? Do szkółki nie łaska? - Cześć, Drakuś! Do babci idę. Na jakąś wyżerkę… A ty też się zerwałeś? - Kanapek, kurdę, nie wziąłem z kaszanką. Już ledwo ciągnę. Do Biedronki pójdę albo Lidla, co? O żesz ty, ale kolorek. Mój czerwony ulubiony… Nie mogę…

  18. Nowe wersje I nie bacząc na przechodniów (których zresztą nie było) dalej wpijać się zębami w szyję Małgorzaty; taki pocałunek… - Drakuś, co ty! – Małgorzata nieco zaskoczona. – Czyś ty wampir? Wampirem to był ten mój poprzedni gościu. Ale był konflikt serologiczny, bo on miał B Rh minus. Nie możemy się pocałować jak ludzie przyzwoici? No daj spokój, kurde, nowy stanik kupiłam i znów mi ktoś gumkę przegryzie. Już może go zdejmij normalnie, co? Ej, zaraz – czy ty aby nie zabierasz się do mojego bicepsa? Zjeżdżaj, mówię! No już! Ałć, zobacz, krew leci… Spadaj! A od tyłka się odczep, OK? Nie dla psa kiełbasa! No nie, skórę zostaw. Fakt, czerwona; mam odczyn. No i grzybicę. Skóry nie zdzieraj! Nie! Będzie odrastać ze dwa miesiące. Auć! Won! I wyrwała się koledze. Ale zęby Drakusia tak mocno trzymały ramiączko sukienki, że sama się jej ściągnęła przez głowę. Pobiegła więc Małgorzata do domu bez złudzeń i bez sukienki. Fakt: z kolorkiem nie wyszło. Przyoszczędzimy za to na pomidorowej. Trudno się mówi.

  19. Nowe wersje Tymczasem Drakuś był coraz głodniejszy. Po dziewczynie została mu jedynie czerwona kiecka. Przebrany w nią, wyruszył do babci najeść się nareszcie do syta. Wszedł do babcinego bloku i zadzwonił. Babcia otworzyła drzwi i parsknęła śmiechem: -Małgosiu, a co ty masz takie wielkie, owłosione nogi? -Babciu, bo jestem bardzo głodna i nie miałam czasu ich ogolić. -Małgosiu, a co ty masz takie żółte, szczerbate zęby? -Babciu, bo z głodu wszystkie mi wypadły. -Chłopcze w czerwonej sukience, czorcie diabelski, a czy ty myślisz, że ja nie wiem, jak wygląda moja wnuczka? – zaśmiała się i wciągnęła przebierańca do mieszkania. Na nieszczęście chłopaka babcia, choć porządnie już starsza i słabo jadalna (żyły, odciski, przepuklina), krzepę to miała. Lanie sprawiła mu tak soczyste, aż deszcz za oknem się uspokoił i przestał padać. Morał z bajki taki: nie wkładaj czerwonej sukienki, dziewczyno miła, bo zamiast poderwać małolata narazisz babcię na proces o pobicie nieletniego.

  20. Akunin, „Książka dla dzieci” „Co? Gdzie? Kiedy?” Z tyłu, za człowiekiem z dziobem, majaczył jeszcze jeden, ale temu Elastyk nie zdążył się przyjrzeć, bo czym prędzej znowu zamknął oczy. Boże święty, a to co znowu? Gdzie jest teraz? W jakiej epoce? I czego chcą od niego te koszmarne istoty? Jak dziwnie mówią – niby po rosyjsku, ale jakby wcale nie. – Poświeci ano. Poczuł gorąco na twarzy. Tuż nad nią trzaskał ogień, przez powieki przeświecała purpura. Ten, który kazał poświecić, powiedział: – Obacz, białego lica, nadobny, całowity.

  21. Akunin, „Książka dla dzieci” W innej sytuacji Elastyk uznałby to za komplement, ale nie teraz. – Zrostu mizernego? – powątpiewał straszliwy Dziób. Wżdy mówili: arszyn i dwanaście werszków. A jak kocia gęba powtóre nam łajać będzie? – Grzeczny umarlec, bierzwa go – zdecydował Miciuch (chyba on tu dowodził). – Kwapić się nam trza. Miesiąc zachodzi, rychło zaranek nastanie. Pochwycili Elastyka z dwóch stron, położyli na coś twardego, przykryli rogożą. W nos uderzyła go jakaś ostra woń, tak że omal nie zaczął kichać. Tamci dwaj podźwignęli Elastyka i dokądś nieśli. Teraz mógłby się rozejrzeć dookoła, ale przykryli go całkowicie, tak że nic nie widział. Musiał, jak to piszą w książkach, zamienić się w słuch. Słuch jednak wiele mu nie pomógł. Odgłos kroków. Mlaskający. Muszą chyba iść po błocie.

  22. Akunin, „Książka dla dzieci” Frrr! – prychnęło coś nad samą głową Elastyka. – Cicho, maluśka. Aha, to koń. Cisnęli go na coś miękkiego, pachnącego i trochę kłującego. Siano. Na rogożę narzucili coś jeszcze – jakieś zgrzebne płótno. – Wio! Skrzypnęły koła, kopyta zaczęły cmokać w błocie. – Cudna sprawa – zagęgał Dziób. – Niemiec pohaniec na krześcijańskim smętarzu pogrzebion. Miciuch odrzekł: – Przez domowiny w ziemię wciepnęli byli jako sobakę. Powiedają, że w Niemieckiej Słobodzie dżuma. Kryjomo bisurmany go podkinęli. Pachołków morowych się strachają. – Miciuchu, a zaraza na nas z marliny się nie przekinie?

  23. Limeryk-nekrolog 955. Pierwszego maja w mieście Kiejdany zgasł hrabia Darzbór-Marynowany. Trzeciego maja punkt jedenasta po mszy u fary procesja z miasta ruszy ku krypcie od lewej ściany.

  24. Nekrologi

  25. Nekrologi

  26. Nekrologi

  27. Nekrologi

  28. Nekrologi

  29. Nekrologistyka praktyczna Karolina W dniu 1 czerwca swojego Ziemskiego żywota dokonał znany z odważnych czynów i zaraźliwego chichotu Jan Kowalski Mężczyzna pożegnał się ze światem, wylatując w kosmos. Pozostawił w utrapieniu - żonę, chłopaczków trojaczków, i tych z rodziny, z którymi wychodził dobrze na fotografii. Spotkanie żałobne odbędzie się na skypie dnia 2 czerwca o godz. 00:00. Z nieposzlakowaną dumą Zespół Ludzi Pozytywnie Zakręconych

  30. Nekrologistyka praktyczna Ania 24 lutego 2014 roku upłynął czas Jana Klimczuka marynarza, który dożywszy wieku sędziwego, uznał że nadszedł już czas jego. Wymknął się więc bez pożegnania, uniknąwszy lamentowania. Nie chciał już dłużej tracić czasu, bo dość miał ziemskiego hałasu, pośpiechu i zgiełku ciągłego, i zmęczenia nieustannego. Dziś, nie odczuwając już bólu kości, pływa po wodach wiecznej szczęśliwości.

  31. Nekrologistyka praktyczna Msza żałobna w jego intencji zostanie odprawiona w warszawskim kościele jezuitów 28.02. br. o godz. 12., po czym nastąpi ceremonia pogrzebowa na Powązkach. Rodzina

  32. Akunin, „Książka dla dzieci” – Bóg lutościw. Jedno kotu onemu wąchawemu o tym, zjądeśmy go wywlekli, ani słówka, bo nam brony nie odewrze. Wszystko to było mało zrozumiałe. I bardzo straszne. Elastyk uniósł nieco skraj rogoży, żeby cokolwiek zobaczyć, ale nie zobaczył prawie nic. Ciemno. Błyszczy wielka kałuża. Jakieś ogrodzenie z zaostrzonych pali. Z tamtej strony głośno zaszczekał pies. – Wej, Miciuchu, rogatka! Zali wracać się? – Nie strachaj się, dzierży łeb wyżej. Z przodu ktoś krzyknął basem: – Stój! Ktoście wy? Nie zbóje aby? Dojąd tako jadziecie przed świtaniem? Zazgrzytało żelazo. Wóz się zatrzymał. Miciuch z powagą odpowiedział: – Na Wagańkowo rogożę wieziem, na dwór kniazia Wasilija, carskiego bojarzyna.

  33. Akunin, „Książka dla dzieci” – Wasilija Iwanowicza? Starszego Szujskiego? Ano jadźcie, jadźcie – zezwolił bas. Drzewo zaskrzypiało okropnie, wóz ruszył się i potoczył dalejKopyta stukały już donośniej; jechali teraz widać nie po grząskiej ziemi, ale po drewnianym podłożu. Dziób i Miciuch już nie rozmawiali, tylko od czasu do czasu wzdychali. Elastyk zaś leżał i ciągle próbował zgadnąć: który tu mają rok? „Bojarzyn"? „Dwór"? Warto by sięgnąć po unibook, ale strach się poruszyć. Ci ludzie mają go za zmarłego. No i bardzo dobrze. A potem się zobaczy. Zimno było, może dziesięć stopni. Gdyby się trochę ruszyć, Elastyk by się rozgrzał, a tak zupełnie zdrętwiał. – O, kniaziów dom ci to jest – rzekł ten o nowym głosie po długim milczeniu. – Sława ci, Gospodnie. – Pomni, Dziobie. Nie wyblokaj, że Niemiec na smętarzu był nalezion – przypomniał Miciuch.

  34. Akunin, „Książka dla dzieci” Drugi obiecał: – Gęby nie odewrę. Ty sam z nim gadaj. Straszen mi on jest, żmijowe ślepie. Zastukali w coś drewnianego, na pewno w bramę: dwa razy, potem jeszcze trzy, niegłośno. – Ondrieju Timofiejewiczu! Odewrzyj wrota! To my, Miciuch i Dziób! Mamy, cóżeś przypowiedział! Zazgrzytały ciężkie wrota. Łagodny głos odparł, przeciągając słowa: – Chutko, chutko. Psom senliwego ziela zadałem, iżby nie brzechały. Dzierżycie, a niesicie za mną. I obacznie, łotry. Jeszcze kto uźrzy. Elastyka zdjęto z wozu i dokądś poniesiono. A on naprawdę był ledwie żywy, bo sprawa wkrótce miała się wyjaśnić.

  35. Epigramaty(ka) Mikołaj Rej z Nagłowic Dziewka do Księdza poszła Dziewka do księdza poszła, iżby ją spowiadał. Młody a nie przyuczon, długo on tę badał. Kiedy się końcem jutrzni przygodziło śpieszyć, Dawszy pokutę, wcale przepomniał rozgrzeszyć. Idź drugie po nieszporze, panno, moja rada: Wrychle rozgrzeszy, przecie pokuty nie zada. Maria Pawlikowska -Jasnorzewska Lato Czerwce przyszły nie w porę i późną jesień wróżą. Majowe pieszczoty takie chore. Szeptów mych nikt nie słucha - nawet ty, senna różo. Ja również jestem już całkiem sucha.

  36. Epigramaty(ka) Cyprian Kamil Norwid Odpoczywającej Kiedy spoczywasz, pani, znużona tłem, Lico twe - - - b l a s k? - - - na płótnie cień-ślad kreśli. Pytam: zali jest p r a w d y znak blask twój, jeśli Odbicia czyni cień? Jest-że on z ł e m?

More Related